Koło Łowieckie Diana w Miliczu

|

Darz Bór!

Patroni – Diana

Nie wszystko w życiu jest sensowne i logiczne. Przekonuje o tym tragiczny los znakomitego myśliwego Akteona, pozbawionego życia przez piękną Dianę, która zamiast ponieść zasłużoną karę jest po dziś dzień patronką wszystkich myśliwych……

Był środek lata. Zapowiadał się kolejny gorący dzień… Zeus nie przepadał za tą porą roku. Nie lubił też opuszczać pałacu i spędzać czasu bezczynnie, w oderwaniu od codziennych zajęć. Wyjechał jednak na kilka dni, by samemu odpocząć od innych, ale i po to, by dać innym odpocząć od siebie. Był mądrym szefem. Wiedział na pewno, że taka przerwa dobrze zrobi jemu, a być może pomoże to też jego otoczeniu. Zeus swoją sztukę rządzenia od początku panowania opierał na:
– ciągle rozwijanej osobistej wiedzy,
– nieustannie rosnącym doświadczeniu,
– precyzyjnie działającej wyobraźni,
– woli aktywnego działania.

Wiedział, że każdy dzień to okazja, by pogłębić swoją wiedzę i powiększyć doświadczenie. Lecz aby stały się one atutem i narzędziem w skutecznym rządzeniu, ta wiedza i doświadczenie muszą być: przeanalizowane, zweryfikowane, uporządkowane i zhierarchizowane. Inaczej są niby kartki – co prawda mądrze zapisane, ale wrzucone w nieładzie do kosza. Dlatego te krótkie okresy przerwy w pełnieniu swoich obowiązków poświęcał Zeus tej specyficznej „obróbce” wniosków płynących z niedawnej przeszłości…
Zeus wyjechał, ale na wszelki wypadek w olimpijskim pałacu pozostawił Atenę – ukochaną córkę, w której pokładał wielkie nadzieje. To ona pod jego nieobecność nadzorowała bieg wszystkich spraw na Olimpie. Tylko nadzorowała, bo pod rządami Zeusa olimpijska administracja działała tak sprawnie, że kilkudniowa nieobecność szefa nie stwarzała problemu.

Na dzisiejsze przedpołudnie zapowiedziała swoją wizytę Atena. W oczekiwaniu na jej przybycie spacerował Zeus po wspaniałym gaju oliwnym założonym kiedyś przez Dionizosa, który porzuciwszy Olimp wybrał pełne uciech życie na ziemi. Był ranek i z położenia słońca wnioskował, że ma jeszcze sporo czasu do umówionego spotkania z córką. Zadumał się nad wydarzeniami ostatnich dni na Olimpie…

Diana była siostrą Apollina, jego bliźniaczką. Swoją boskość łączyła z niepospolitą urodą. Dla bardzo wielu mieszkańców Olimpu (nie tylko młodych) była obiektem marzeń. Lecz prócz urody wyróżniała się też osobliwymi poglądami. Była bowiem prawdziwą fundamentalistką w gronie ówczesnych feministek. O skrajności jej poglądów niech świadczy to, że nie pozwalała mężczyznom przypatrywać się sobie, nie mówiąc już o innych uciechach nieobcych innym boginiom.

Akteon zaś był niezrównanym myśliwym. Dla niego jedyną pasją życiową były łowy, celem była sława. I zdobył ją. Osiągnął ją w dziedzinie, którą kochał i znał, która przed nim nie miała żadnych tajemnic. Cenili go za to prawie wszyscy na Olimpie. Mógł się więc uważać za szczęśliwego.

Wydawać by się też mogło, że taki wspaniały myśliwy będzie miłym dla każdej. Któregoś dnia po zakończonych łowach Akteon w gronie przyjaciół świętował swój kolejny, wielki myśliwski sukces. W pewnej chwili poczuł na sobie spojrzenie Diany – bogini kochającej polowania i (trzeba to przyznać) wysoko ceniącej umiejętności Akteona. Było to jedno z tych krótkich (choć nie zawsze coś znaczących) spojrzeń pięknej kobiety, po którym prawie każdemu mężczyźnie rozum odmawia pełnienia swojej tradycyjnej funkcji. Mimo, że spojrzenie to trwało bardzo krótko, to dalej już emocje uniemożliwiły Akteonowi realne postrzeganie otoczenia, usunęły na dalszy plan jego powszechnie znaną mądrość życiową. To, co było dotychczas treścią jego życia, zastąpił teraz jeden cel. On pożądał pięknej i niedostępnej Diany!

Mimo, że w jego życiu było wiele równie pięknych kobiet, on zapragnął Diany jak nikogo dotąd. Ten cel teraz stał się dla niego prawdziwym i jedynym wyzwaniem. Emocje sprowadziły niemal do zera jego powszechnie znany rozsądek. Chodził więc całymi dniami jej śladem tak, jak dotychczas tropił zwierzynę. Jak wytrawny myśliwy czekał też na okazję, na swój czas. I ten czas nadszedł. Ukryty w krzakach zobaczył to, o czym inni tylko marzą. Kąpała się nago z towarzyszkami w leśnym strumieniu. Wtem zawsze czujna Diana zauważyła go. Nie kryjąc dalej swoich odsłoniętych wdzięków z uśmiechem podeszła doń i ruszyła przyjaźnie ręką, jakby od niechcenia pryskając nań źródlaną wodą. Ta zaś w mgnieniu oka zamieniła Akteona w jelenia. A dalej… dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie, chociaż z naturalną koleją rzeczy. Akteona – teraz już jelenia w krzakach zwietrzyły jego własne, myśliwskie psy, które po krótkiej i nierównej walce rozszarpały go…

W tym momencie Zeus przerwał swoje rozważania, bo zauważył idącą ku niemu Atenę. Patrzył na nią tak, jak może patrzeć na córkę ojciec. Z miłością i troską. Z jej twarzy i ruchów zauważył, że jest bardzo zajęta własnymi myślami…

…Po skończonej rozmowie z Ateną poczuł Zeus potrzebę dokończenia swoich myśliwskich rozważań. Zastanawiał się:
– dlaczego spore grono znawców i entuzjastów polowań wkrótce po tym wydarzeniu właśnie Dianę, a nie Akteona uznało za boskiego opiekuna wszystkich myśliwych?
– czyżby decydująca o tym męska część społeczności Olimpu była do tego stopnia zniewolona urodą Diany (dziś można rzec niemerytorycznymi atutami w tej sprawie), że stała się aż niezdolna do wyciągnięcia oczywistych i jedynie logicznych wniosków tak z osiągnięć, jak i ze smutnych losów Akteona?

Na te pytania i Zeus nie był w stanie znaleźć odpowiedzi…

PS
Liczę na to, że opowieść o Akteonie i Dianie zrobiła na Was wrażenie. Mam też nadzieję, że sami wyciągnęliście z niej odpowiednie wnioski. Myślę też, że takiego zakończenia miłosnej historii nie powstydziłaby się żadna współczesna autorka (a przy tym feministka w skrajnym wydaniu), bo zamiana myśliwego – najlepszego z najlepszych w jelenia jako nagroda za marzenia i ślepą miłość, a potem zadanie mu śmierci kłami wiernych mu wcześniej psów to historia, przy której opowiadania Alfreda Hitchcoka są kaszką z mlekiem i bajeczkami na dobranoc dla małych dzieci.

Powyższa historia to niewątpliwy fakt, chociaż wahałbym się nazwać go faktem historycznym. Przyznaję, że wy – mężczyźni w tej historii sami niewiele możecie zmienić. Zachęcam Was jednak, byście przynajmniej zrobili coś, w duchu męskiej solidarności z Akteonem, wspaniałym naszym przedstawicielem i (ośmielam się nazwać go w ten sposób).

Autor Redakcja GlobalEconomy