Dowcipy Mundka
O dowcipach „Mundka” Chołodeckiego
W każdym kole, w różnych okolicznościach bywają napięte sytuacje i dobrze jak znajdzie się osoba, która potrafi je rozładować. Taką postacią był niewątpliwie kolega Edmund. Był człowiekiem wykształconym o wielkiej kulturze osobistej z niesamowitym poczuciem humoru. Potrafił kpić sam z siebie a i innym nie odpuszczał. Oto przykłady Jego żartów:
„Krzyżacy”
Zbiórka zimą na Godnowie przed polowaniem zbiorowym, na które Mundek zaprosił niepolującego kolegę. Łowczy ma pretensje do kolegów za prace gospodarcze i atmosfera jest nieco napięta. Zaproszony, nieznany w gronie myśliwych, gość troszkę się spóźnił, przyjechał z aparatem fotograficznym większych rozmiarów. Wśród stojących na zbiórce myśliwych wypatrzył Mundka i niepewnie podszedł przywitać się. Kolega Chołodecki wita się z przybyszem i przedstawia Go jako redaktora Gazety Robotniczej, który ma zamiar napisać krótki reportaż z naszego polowania. Pan „redaktor” zamierza sprostować, ale po delikatnym stuknięciu w kostkę zrozumiał, że należy przyjąć powierzoną rolę. Przygotowuje aparat do zdjęcia, a nasza brać myśliwska, zziębnięta, na siłę prostuje swe ciało by nazajutrz w Gazecie ujrzeć siebie w całej okazałości. Następnie Mundek zwraca się do rzekomego redaktora i mówi: – W redakcji prowadzi pan dział kulturalny. Nasze koło przygotowuje adaptację sceniczną „Krzyżaków”. Ten niskawy pan z wąsem ma grać rolę Wołodyjowskiego, ten natomiast Zagłobę. Wprawdzie podobizną to ja jestem bliższy Zagłobie – ciągnie dalej – ale kolega ma większe możliwości spożycia alkoholu. Wrocławiak szybko „łapie temat” i zaczyna grać rolę redaktora. Zwraca się do przyszłego Wołodyjowskiego: – Proszę zdjąć czapkę Myśliwy tak się zasugerował, że zdjął kapelusz obnażając dużych rozmiarów łysinę. Koledzy w śmiech, a On szybko nakłada kapelusz uśmiechając się przez zaciśnięte zęby i mówi: – Panie redaktorze niech pan jego nie słucha. To jest blagier, my żadnego przedstawienia nie przygotowujemy.
„Kynologia”
Ulubioną postacią dowcipów Mundka był kolega Ludwik Kowalewski i jego pies wyżeł Ami. Swego czasu PZŁ położyło wielki nacisk na kynologię. Ponieważ nasi myśliwi nie mieli doświadczenia w układaniu psów to Zarząd postanowił, na swój koszt, wysłać myśliwego i jego psa na stosowny kurs. Szkolenie kończyło się egzaminem, po którym wręczano dyplom I tutaj na scenę wszedł kol. Chołodecki, który przygotował piękny dyplom o następującej treści:
DYPLOM
ukończenia 2-tygodniowego kursu dla psów i układaczy
Ob. Ludwik Kowalewski, ur. 30 lutego 1900 r. w Kowalewie i Jego pies Ami ukończyli 2-tygodniowy kurs i zdali egzamin z następujących przedmiotów
Przedmiot | Myśliwy | Pies |
---|---|---|
Wrażliwość na węch | bardzo dobry | bardzo dobry |
Robienie wiatru | bardzo dobry | dostateczny |
Wola walki | bardzo dobry | dostateczny |
Żarcie | bardzo dobry | dobry |
Aport | dobry | dobry |
Sen | dostateczny | bardzo dobry |
„Brydż”
Mundek przyjmował żarty o sobie z uśmiechem i pokorą, a koledzy chętnie rewanżowali się za Jego kawały Jednym z nich był Franciszek Zajiczek, który na jednej ze zbiórek między pędzeniami podczas polowania zbiorowego na Godnowie opowiedział następującą historię: W tygodniu Mundek wybrał się na polowanie indywidualne i po zaparkowaniu samochodu, spokojnie przechodzi między dwoma zagajnikami idąc na ambonę. Tak się złożyło, że w jednym z miotów była duża wataha dzików i stare odyńce zasiadły do brydża wystawiając przelatki na warcie. Jeden z nich zobaczył Mundka i leci do starszyzny z meldunkiem, że trzeba umykać bo idzie myśliwy. Akurat było po licytacji i jeden z grających wyłożył „dziadka”. Spokojnie wstał i mówi: – Spokojnie panowie, bez paniki, wy rozgrywajcie, a ja podejdę i sprawdzę co się dzieje. I rzeczywiście jak przystało na statecznego odyńca poszedł rozejrzeć się. Po jakimś czasie wraca i zasiadając spokojnie do kart mówi: – Panowie, wszystko pod kontrolą, to tylko Mundek !
————————